niedziela, 3 sierpnia 2014

V Mocne siedem

   Leokadia patrzyła za odchodzącą blondynką. Porównanie wyszło stanowczo na jej korzyść - tamta przeciętna dziewczyna nie dorastała jej do pięt. I nie potrafiła walczyć o swoje.
   -Serio? Ona? - Nie potrafiła opanować szyderczego chichotu. - Mogłeś się bardziej wysilić, żeby wzbudzić moją zazdrość.
   - Nie chciałem tego. Pamiętasz, mamy być przyjaciółmi. - Chłopak zaakcentował dobitnie ostatnie słowo,  był wyraźnie spięty.
   -Nie wierzę w coś takiego. Nie ma przyjaźni między mężczyzną a kobietą. - Zmysłowo zarzuciła ręce na jego szyję i przylgnęła całym ciałem do niego.
   -Leo, daj spokój. - Krzysztof z wewnętrznym oporem zrzucił jej dłonie. Wciąż byli blisko.- Ja ją kocham.
   -Kochasz? - Uniosła brew. - Powiedziałeś jej to? - Zaprzeczył ruchem głowy. - Wiesz, że ona nigdy nie będzie czuła do ciebie  tego samego, co ja.
   -Tego nie mogę wiedzieć. Jest w głębi duszy bardzo nieśmiała. - Zamilkł. Brunet popatrzył na byłą dziewczynę. Nie powinien jej chyba tego mówić. - Z resztą nieważne. Ważne jest to, że ona jest moja. Jest najważniejsza.
   -Nie wie chyba, co ma, nie uważasz? - zapytała z wyrzutem.
   -Ty chyba też nie wiedziałaś - odparł zimno. - Ona potrzebuje czasu.
    -Chcesz czekać wiecznie? - zapytała z grobową miną, a potem się roześmiała. - Nie ważne. Skoro po dwóch latach zdążyłeś się pozbierać w dwa miesiące, to chyba dobrze. - Napotkała jego zdziwiony wzrok i ciągnęła dalej - w końcu teraz jesteśmy przyjaciółmi. Zrobiło się już zbyt poważnie. - Roześmiała się. - Zatańczmy na zgodę.
    -Właściwie... - zaczął, ale Leokadia ciągnęła go już na parkiet. 

    Amelia usiadła wygodnie na kanapie. Była pewna, że Krzysztof ją znajdzie. A teraz chciała tylko wypić tego drinka i odprężyć się. Tutaj nikt nie zwracał na nią uwagi.
     -Widzieliście nową laskę Majewskiego? - Usłyszała za sobą. Nazwisko chłopaka zwróciło jej uwagę.
    Odwróciła się dyskretnie. Za nią siedziała grupka chłopaków pijących piwo i rozmawiających zbyt głośno.  Kilku z nich rozpoznała. Tomasza i Rafała poznała na poprzedniej imprezie. Karolowi została przedstawiona może pół godziny wcześniej.
    -No, dałbym jej sześć albo siedem. Szału nie ma. - usłyszała.
     -Jak dla mnie mocne siedem.
     -Co wy pieprzycie? - Rozpoznała głos Tomka i myślała, że przerwie te farsę oceniania jej. - Widzieliście jej cycki? Ostatnio jak ją widziałem, miała taką apetyczną bluzeczkę. - Zagwizdali. - Wiecie, że Krzychu widzi, co bierze. Mówię wam, ósemeczka.
    -Ale to nie to co Leo! Skoro dajesz nowej osiem, to jej ile? Jedenaście? Dwanaście?- Zaśmiali się wulgarnie.
     -Leo musiała się nieźle wkurwić, jak ją zobaczyła - dodał jakiś niezeznany głos. 
     -Ja bym się tym nie martwił. Pewnie Czarna robi mu teraz laskę. Albo się gdzieś pieprzą. - Dziewczyna wypiła swojego drinka duszkiem do końca.
     - Albo obraca dwie na raz. Zabawa we trójkę. - Zaśmiali się, a Amelię niemal zemdliło.
     -Myślice, że Majewski da mi się zabawić z nową? Skoro ma takie cycuszki, może być nieźle...
     - Teraz  nie, na pewno mu jeszcze nie dała. Wygląda na cnotkę. - Upokorzenie Kowalczyk było coraz większe. - Ale tak za pół roku, jak mu się już znudzi... możesz spróbować.
    - Jak będzie rżnął dwie, to jedna musi odpaść.
     -Nie pierdol. Z trzema sobie nawet da radę.
    Dłużej nie mogła tego wytrzymać. Po tych słowach nie mogła myśleć już jasno. Nie była zdolna wysnuć żadnych wniosków - wiedziała tylko jedno: że Krzysztof nie jest taki, za jakiego go miała, a oni ją obrazili. Niepewnie wstała i wmieszała się w tłum. Szukała wzrokiem swojego chłopaka, chciała, żeby wytłumaczył się z tych słów, ale nie mogła go znaleźć. Dwie farbowane rude stanęły tuż obok.
   -Patrz, czy to nie Majewski? Wrócił do Leo? - zapytała wyższa i wskazała na prowizoryczny parkiet.
   -Podobno, ale przyszedł z jakąś inną dziewczyną - dodała druga i zmieniła temat.
   Amelia gapiła się na Krzysztofa. Tańczył z tą lafiryndą. Byli blisko, a on się uśmiechał. Był zadowolony.  Pomyślała o bankiecie, na który ją zaprosił. Też miał ten swój uroczy uśmiech. A teraz nie był skierowany do niej. Nie chciała już więcej myśleć. Po prostu odszukała drzwi frontowe i przecisnęła się do wyjścia.
   Na zewnątrz było kilkanaście osób, rozmawiali i palili. Minęła ich, nie podnosząc wzroku. Wyciągnęła z  torebki telefon. Zastanawiała się do kogo zadzwonić. Ola i Klaudia pewnie poszły na jakąś małą imprezę jak co piątek. Dwudziesta druga trzydzieści. Pewnie już piły. Mama wyjechała do taty do Monachium. Chłopacy. Kamil i Łukasz są na bank z dziewczynami. Ale Mateusz... Mateusz ma chyba drugą zmianę, więc jeszcze nie zdążył nigdzie wyjść. Wybrała numer.
   -Słucham? - odezwał się przyjazny głos.
   -Mati? Co robisz? - zbeształa sie w myślach. To nie jest dobry pomysł, żeby po nią przyjeżdżał.
   -Mel? Wszystko w porządku? - Mateusz się zaniepokoił. Nie brzmiała najlepiej.
   -Jasne, dlaczego? - Blondynka myślała teraz tylko o tym, żeby nie wydać się przygnębioną. Ale było już za późno.
   -Nie miałaś być czasem na imprezie z Krzyśkiem? - Słyszała jak się o nią martwi. Nie mogła odpowiedzieć. - Mel?
   -Przyjedziesz po mnie? Nie mam do kogo... - zaczęła.
   -Już jadę. Gdzie?
   Podała adres. Posłuchała, że ma się trzymać, bo on zaraz będzie i rozłączyła się. Po kilku sekundach na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Krzyśka wraz z dzwonkiem. Amelia patrzyła tępo na telefon. Zanim dotarła do bramy wjazdowej dzwonił sześć razy.
    Nie płakała. Nie była zła. Nie pękło jej serce. Była rozczarowana. Po prostu.
    -Mel! - Usłyszała od strony rezydencji. - Mel!
    Apatycznie spojrzała na zegarek w komórce - dzwoniła po Mateusza ponad piętnaście minut temu. Odwróciła się do Majewskiego, który biegł przez podjazd.
  -Co tu robisz? - zapytał zdyszany, kiedy dotarł  do dziewczyny. Chciał się przytulić, ale się odsunęła. - Co się stało?
   -Chcę wrócić do domu - wyszeptała nie patrząc mu w oczy.
   -Okej, już wracam po samochód... - Był zdezorientowany.
   -Piłeś.
   -Dobra, to zadzwonię po kierowcę i za chwilę...
   -Chcę wrócić do domu. Sama. - Odeszła parę kroków. Brunet nie rozumiał, co się właściwe stało.
   -Mel, co jest? - zapytał czule, ale napotkał tylko zimny wzrok. - Na prawdę nie wiem, co się stało. Szukałem cię wszędzie, aż ktoś mi powiedział. że wyszłaś. I...
   -Daj spokój,  słyszałam twoich kolegów. I widziałam...
   -Co? Nic nie rozumiem...
   Na końcu ulicy pojawiły się światła. Opel Astra szybko przemierzał drogę.
   -Ja zrozumiałam. Wolisz tę brunetkę. Leo. Jestem chyba tylko nagrodą pocieszenia. A mi nie odpowiada taka rola. - Samochód podjechał niemal do stóp dziewczyny. - Wracaj na imprezę. Chyba nie chcemy robić sensacji? Jakbyś nie wiedział, co powiedzieć, to źle się poczułam. Albo za dużo wypiłam. Z resztą wymyślisz coś, jesteś kreatywny. - Obróciła się i otworzyła drzwi od strony pasażera.- Nie chcę cię już widzieć - powiedziała gorzko i wsiadła do samochodu.
    Krzysztof stał tam i patrzył osłupiały. Nie był pewny, co się właściwie stało. Stara Astra odjeżdżała. Z Amelią. Z ogromnego domu słychać było dudniącą muzykę. A on sam stojąc na ulicy, zastanawiał się, mimo przytępionego alkoholem umysłu, gdzie, do cholery, popełnił błąd.
   
  

3 komentarze:

  1. Rozdział jest super :)
    Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do mnie ;3 zastanow-sie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ;) Do następnego :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, że zaraz będzie upadek ;)
    Na miejscu Amelii wygarnęłabym tym trzem chłopakom co o nich myślę. A Krzyśkowi o wszystkim bym powiedziała. Niech wie jakich ma znajomych. Źle zrobił, że nie poszedł za nią, tylko tańczył z nią tak długo :/
    2 literówki:
    Z reszta
    resztą
    grobowa
    grobową

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń