Leokadia patrzyła za odchodzącą blondynką. Porównanie wyszło stanowczo na jej korzyść - tamta przeciętna dziewczyna nie dorastała jej do pięt. I nie potrafiła walczyć o swoje.
-Serio? Ona? - Nie potrafiła opanować szyderczego chichotu. - Mogłeś się bardziej wysilić, żeby wzbudzić moją zazdrość.
- Nie chciałem tego. Pamiętasz, mamy być przyjaciółmi. - Chłopak zaakcentował dobitnie ostatnie słowo, był wyraźnie spięty.
-Nie wierzę w coś takiego. Nie ma przyjaźni między mężczyzną a kobietą. - Zmysłowo zarzuciła ręce na jego szyję i przylgnęła całym ciałem do niego.
-Leo, daj spokój. - Krzysztof z wewnętrznym oporem zrzucił jej dłonie. Wciąż byli blisko.- Ja ją kocham.
-Kochasz? - Uniosła brew. - Powiedziałeś jej to? - Zaprzeczył ruchem głowy. - Wiesz, że ona nigdy nie będzie czuła do ciebie tego samego, co ja.
-Tego nie mogę wiedzieć. Jest w głębi duszy bardzo nieśmiała. - Zamilkł. Brunet popatrzył na byłą dziewczynę. Nie powinien jej chyba tego mówić. - Z resztą nieważne. Ważne jest to, że ona jest moja. Jest najważniejsza.
-Nie wie chyba, co ma, nie uważasz? - zapytała z wyrzutem.
-Ty chyba też nie wiedziałaś - odparł zimno. - Ona potrzebuje czasu.
-Chcesz czekać wiecznie? - zapytała z grobową miną, a potem się roześmiała. - Nie ważne. Skoro po dwóch latach zdążyłeś się pozbierać w dwa miesiące, to chyba dobrze. - Napotkała jego zdziwiony wzrok i ciągnęła dalej - w końcu teraz jesteśmy przyjaciółmi. Zrobiło się już zbyt poważnie. - Roześmiała się. - Zatańczmy na zgodę.
-Właściwie... - zaczął, ale Leokadia ciągnęła go już na parkiet.
Amelia usiadła wygodnie na kanapie. Była pewna, że Krzysztof ją znajdzie. A teraz chciała tylko wypić tego drinka i odprężyć się. Tutaj nikt nie zwracał na nią uwagi.
-Widzieliście nową laskę Majewskiego? - Usłyszała za sobą. Nazwisko chłopaka zwróciło jej uwagę.
Odwróciła się dyskretnie. Za nią siedziała grupka chłopaków pijących piwo i rozmawiających zbyt głośno. Kilku z nich rozpoznała. Tomasza i Rafała poznała na poprzedniej imprezie. Karolowi została przedstawiona może pół godziny wcześniej.
-No, dałbym jej sześć albo siedem. Szału nie ma. - usłyszała.
-Jak dla mnie mocne siedem.
-Co wy pieprzycie? - Rozpoznała głos Tomka i myślała, że przerwie te farsę oceniania jej. - Widzieliście jej cycki? Ostatnio jak ją widziałem, miała taką apetyczną bluzeczkę. - Zagwizdali. - Wiecie, że Krzychu widzi, co bierze. Mówię wam, ósemeczka.
-Ale to nie to co Leo! Skoro dajesz nowej osiem, to jej ile? Jedenaście? Dwanaście?- Zaśmiali się wulgarnie.
-Leo musiała się nieźle wkurwić, jak ją zobaczyła - dodał jakiś niezeznany głos.
-Ja bym się tym nie martwił. Pewnie Czarna robi mu teraz laskę. Albo się gdzieś pieprzą. - Dziewczyna wypiła swojego drinka duszkiem do końca.
- Albo obraca dwie na raz. Zabawa we trójkę. - Zaśmiali się, a Amelię niemal zemdliło.
-Myślice, że Majewski da mi się zabawić z nową? Skoro ma takie cycuszki, może być nieźle...
- Teraz nie, na pewno mu jeszcze nie dała. Wygląda na cnotkę. - Upokorzenie Kowalczyk było coraz większe. - Ale tak za pół roku, jak mu się już znudzi... możesz spróbować.
- Jak będzie rżnął dwie, to jedna musi odpaść.
-Nie pierdol. Z trzema sobie nawet da radę.
Dłużej nie mogła tego wytrzymać. Po tych słowach nie mogła myśleć już jasno. Nie była zdolna wysnuć żadnych wniosków - wiedziała tylko jedno: że Krzysztof nie jest taki, za jakiego go miała, a oni ją obrazili. Niepewnie wstała i wmieszała się w tłum. Szukała wzrokiem swojego chłopaka, chciała, żeby wytłumaczył się z tych słów, ale nie mogła go znaleźć. Dwie farbowane rude stanęły tuż obok.
-Patrz, czy to nie Majewski? Wrócił do Leo? - zapytała wyższa i wskazała na prowizoryczny parkiet.
-Podobno, ale przyszedł z jakąś inną dziewczyną - dodała druga i zmieniła temat.
Amelia gapiła się na Krzysztofa. Tańczył z tą lafiryndą. Byli blisko, a on się uśmiechał. Był zadowolony. Pomyślała o bankiecie, na który ją zaprosił. Też miał ten swój uroczy uśmiech. A teraz nie był skierowany do niej. Nie chciała już więcej myśleć. Po prostu odszukała drzwi frontowe i przecisnęła się do wyjścia.
Na zewnątrz było kilkanaście osób, rozmawiali i palili. Minęła ich, nie podnosząc wzroku. Wyciągnęła z torebki telefon. Zastanawiała się do kogo zadzwonić. Ola i Klaudia pewnie poszły na jakąś małą imprezę jak co piątek. Dwudziesta druga trzydzieści. Pewnie już piły. Mama wyjechała do taty do Monachium. Chłopacy. Kamil i Łukasz są na bank z dziewczynami. Ale Mateusz... Mateusz ma chyba drugą zmianę, więc jeszcze nie zdążył nigdzie wyjść. Wybrała numer.
-Słucham? - odezwał się przyjazny głos.
-Mati? Co robisz? - zbeształa sie w myślach. To nie jest dobry pomysł, żeby po nią przyjeżdżał.
-Mel? Wszystko w porządku? - Mateusz się zaniepokoił. Nie brzmiała najlepiej.
-Jasne, dlaczego? - Blondynka myślała teraz tylko o tym, żeby nie wydać się przygnębioną. Ale było już za późno.
-Nie miałaś być czasem na imprezie z Krzyśkiem? - Słyszała jak się o nią martwi. Nie mogła odpowiedzieć. - Mel?
-Przyjedziesz po mnie? Nie mam do kogo... - zaczęła.
-Już jadę. Gdzie?
Podała adres. Posłuchała, że ma się trzymać, bo on zaraz będzie i rozłączyła się. Po kilku sekundach na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Krzyśka wraz z dzwonkiem. Amelia patrzyła tępo na telefon. Zanim dotarła do bramy wjazdowej dzwonił sześć razy.
Nie płakała. Nie była zła. Nie pękło jej serce. Była rozczarowana. Po prostu.
-Mel! - Usłyszała od strony rezydencji. - Mel!
Apatycznie spojrzała na zegarek w komórce - dzwoniła po Mateusza ponad piętnaście minut temu. Odwróciła się do Majewskiego, który biegł przez podjazd.
-Co tu robisz? - zapytał zdyszany, kiedy dotarł do dziewczyny. Chciał się przytulić, ale się odsunęła. - Co się stało?
-Chcę wrócić do domu - wyszeptała nie patrząc mu w oczy.
-Okej, już wracam po samochód... - Był zdezorientowany.
-Piłeś.
-Dobra, to zadzwonię po kierowcę i za chwilę...
-Chcę wrócić do domu. Sama. - Odeszła parę kroków. Brunet nie rozumiał, co się właściwe stało.
-Mel, co jest? - zapytał czule, ale napotkał tylko zimny wzrok. - Na prawdę nie wiem, co się stało. Szukałem cię wszędzie, aż ktoś mi powiedział. że wyszłaś. I...
-Daj spokój, słyszałam twoich kolegów. I widziałam...
-Co? Nic nie rozumiem...
Na końcu ulicy pojawiły się światła. Opel Astra szybko przemierzał drogę.
-Ja zrozumiałam. Wolisz tę brunetkę. Leo. Jestem chyba tylko nagrodą pocieszenia. A mi nie odpowiada taka rola. - Samochód podjechał niemal do stóp dziewczyny. - Wracaj na imprezę. Chyba nie chcemy robić sensacji? Jakbyś nie wiedział, co powiedzieć, to źle się poczułam. Albo za dużo wypiłam. Z resztą wymyślisz coś, jesteś kreatywny. - Obróciła się i otworzyła drzwi od strony pasażera.- Nie chcę cię już widzieć - powiedziała gorzko i wsiadła do samochodu.
Krzysztof stał tam i patrzył osłupiały. Nie był pewny, co się właściwie stało. Stara Astra odjeżdżała. Z Amelią. Z ogromnego domu słychać było dudniącą muzykę. A on sam stojąc na ulicy, zastanawiał się, mimo przytępionego alkoholem umysłu, gdzie, do cholery, popełnił błąd.
Rozdział jest super :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i zapraszam do mnie ;3 zastanow-sie.blogspot.com
Świetny rozdział ;) Do następnego :p
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że zaraz będzie upadek ;)
OdpowiedzUsuńNa miejscu Amelii wygarnęłabym tym trzem chłopakom co o nich myślę. A Krzyśkowi o wszystkim bym powiedziała. Niech wie jakich ma znajomych. Źle zrobił, że nie poszedł za nią, tylko tańczył z nią tak długo :/
2 literówki:
Z reszta
resztą
grobowa
grobową
amandiolabadeo.blogspot.com