piątek, 8 sierpnia 2014

VI Burza

    Asfalt szybko uciekał pod kołami samochodu. Rześkie powietrze wciskało się przez uchyloną szybę auta. A Amelia była pogrążona w myślach.  O ile to dobra nazwa na wyobrażanie sobie spotkania z Krzysztofem. Myślała o każdym scenariuszu: spotkają się przypadkiem po roku i są zawstydzeni swoim widokiem, prowadzą grzecznościową rozmowę. Albo on przyjeżdża do niej i ją przeprasza, a ona mu wybacza. Albo on przyjeżdża z wielkim bukietem róż, tłumaczy się, a ona nie daje się przeprosić. Albo ona spotyka go z tą Leokadią i są szczęśliwi, a Amelia jest jak piąte koło u wozu. Albo...
    -To powiesz mi co się stało? - Mateusz przerwał ciszę, kiedy byli w połowie drogi do jej domu. Brak rozmowy wcale go nie krępował, ale martwił się o Kowalczyk. I był ciekawy. Amelia spojrzała na niego zdziwiona, dopiero zdała sobie sprawę, że nie jest sama i nie umarła samotna dlatego, że już nigdy nie spotkała Majewskiego. - Jak nie chcesz, to nie mów - dodał.
   -Nie, spoko. - Uśmiechnęła się. - Chyba właśnie się rozstaliśmy. - Nagle oboje zszokował fakt, że blondynka tak mało się tym przejęła. - W każdym razie... Krzysiek nie jest taki, za jakiego go miałam. Z resztą pewnie i tak woli być ze swoją byłą... - mówiła to tak lekko, jak gdyby rozmawiali o pogodzie.
      -A wiesz to, bo?
    -Słyszałam rozmowę jego kolegów i widziałam, jak tańczy z tą swoją Leo. - Była oburzona nie tyle faktem, że jej związek się skończył, tylko tym, że została potraktowana w niewłaściwy sposób.
    -To trochę małe poszlaki. - Zaśmiał się. - Jesteś po prostu zazdrosna. I robisz coś za szybko, jak zawsze.
    -Tak? - Amelia opowiedziała mu wszystko. Czekała na jego reakcję, patrząc na domki jednorodzinne na swoim osiedlu.
    -Tak jak mówiłem... - Chłopak poważnie spojrzał na Kowalczyk. - Przesadziłaś. Taniec to nic złego. A ci chłopacy tylko sobie gadali. Faceci często rozmawiają tak o takich rzeczach, co nie znaczy, że to wszystko prawda. Po prostu sobie żartowali. A ty i tak pewnie to wszystko podkoloryzowałaś, żeby wyszło na twoje.
    Amelia nie poczuła ulgi, przeciwnie - wolałaby wrócić do bycia singielką. Bała się, że uczucie, którym go darzy, to nie jest zakochanie. Dębski znowu był zaskoczony, kiedy dziewczyna wzruszyła obojętnie ramionami, żeby po kilkunastu sekundach wybuchnąć śmiechem.
    -Co się stało? - zapytał zaniepokojony, parkując na właściwym podjeździe.
    -Jeden z nich dał mi ósemkę. Inny mocne siedem. - powiedziała, żeby znowu się zaśmiać.
    -I? - Nie rozumiał.
  -I myślę, że jestem raczej szóstką z plusem. - Mateusz popatrzył na dziewczynę z niedowierzaniem. Przyjrzał się jej uważnie, nigdy wcześniej nie zwracał uwagi na jej urodę
     -Ja bym ci chyba dał więcej niż sześć z plusem. - Mimochodem spojrzał na jej dekolt. -Hmm.. jakieś siedem-osiem.
     -Oj, przestań. Jesteś miły, żeby nie było mi przykro. - Uśmiechnęła się anielsko i otworzyła drzwi.. - Chodź na piwo.
     -Przecież jestem samochodem.
     -Zostawisz tutaj, nie masz przecież daleko do domu. - Zarzuciła włosy do tyłu, żeby wyciągnąć torebkę spod siedzenia.
      -Okej, namówiłaś mnie.
      Mateusz wyciągnął klucze ze stacyjki i zamknął Astrę, kiedy Amelia mocowała się z drzwiami frontowymi. Chłopak bez ceregieli wszedł za nią do środka i otworzył lodówkę. Bywał tak często w tym domu, że nie było tu dla niego żadnych tajemnic.
      -O, masz niezły zapas - krzyknął do Kowalczyk znajdującej się w łazience.
      -No, to na jutrzejszy wyjazd - powiedziała wchodząc do kuchni i robiąc sobie kitkę. - Bierz co chcesz, rano dokupię.
       -Twoja mama w jest w Niemczech? - Wybrał z lodówki Tyskie.
       -No, pojechała wczoraj do taty. Dla mnie Somersby.
       -To przecież nie jest piwo - zaprotestował, ale i tak wyjął butelkę ze złocistym płynem.
       -Jak nie? Ma cztery i pół procent. - Wyjęła otwieracz z szuflady.
       -Ale tu pisze: "NAPÓJ PIWNY". To nie to samo. - Podał jej alkohol. Lubili się przekomarzać w ten sposób.
      -Eh, - westchnęła. - No dobra.
      Otworzyli sobie piwa i wyszli za dom. Amelia usiadła na drewnianym stole, a Mateusz tylko się oparł.
       -I jak? - zapytał po chwili.
       -Co: jak? - Patrzyła na niebo, na którym zbierały się chmury. - Zapowiadali burzę, chyba już się zbiera. Nawet jakby chłodniej się zrobiło.
        -Wiesz o co mi chodzi. - Popatrzył na nią wymownie. - Jak się trzymasz?
        -Przecież nie umieram. - Pociągnęła łyk. - Na początku poczułam się strasznie przedmiotowo. Ale teraz... teraz  jest mi wszystko jedno.
        -Wszystko jedno? - powtórzył skonsternowany. - Nie chcesz, żeby to wszystko się wyjaśniło? Żeby Krzysiek przyjechał i cię udobruchał?
      -Nie, nie chcę. - Spuściła wzrok. - Nie mów dziewczynom, bo uważają, że jest ideałem. - Zobaczyła, że Dębski otwiera usta i zaraz dodała -  i w zasadzie nie chodzi o to, czy jest czy nie. Problem tkwi we mnie. Chyba nie czuję tego, co powinnam.
        -Chyba nie rozumiem...
        -Oj, bo imponuje mi, że Krzysiek gra świetnie w kosza, cudownie tańczy, studiuje prawo... Ale tylko go lubię. Od dawna zastanawiam się, czy nie powinnam być szaleńczo zakochana. -Westchnęła głośno. - Pamiętasz "Cień wiatru"? "Ktoś kiedyś powiedział, że w chwili, kiedy zaczynasz zastanawiać się, czy kochasz kogoś, przestałeś go już kochać na zawsze." - Dała mu kilka sekund na przetrawienie jej słów. - Rozumiesz? 
      -Chcesz powiedzieć, że nie czujesz do niego nic poza sympatią? Ale... czy to nie na takich facetów lecą wszystkie dziewczyny? 
        -Tak. I tak. Ale ja chcę czegoś innego, głębszego. I teraz mi tylko przykro. Bo jeśli on czuje coś więcej? Jak go zranię przez swoją nieodpowiedzialność..?  - Utkwiła wzrok gdzieś daleko.
        Przetarł sobie kark dłonią, zastanawiając się przez ułamek sekundy, czy zdradzić się przed Kowalczyk ze swoimi utrapieniami. 
        - Jest jedna dziewczyna... nie wiem, czy wiesz... 
          -Jak już odkrywamy do końca karty... Wiem, Klaudia. - Wychyliła na kilka sekund butelkę. - Kontynuuj. 
       -Jesteś bystra. Mogłem się domyślić, że wiesz. - Uśmiechnął się do siebie. - Kiedyś, nagle zaczęła mi się podobać. Chyba przez to, że zaczęła trenować, odrabiała za mnie lekcje i w ogóle. I niedawno uświadomiłem sobie, że latam za nią jak głupi, ale nic mi się już w niej nie podoba, poza tymi treningami. Wmówiłem sobie, że to jest nie wiadomo co. A to tylko wspólne zainteresowania. Może z Krzyśkiem też będzie coś w tym guście. - Pokiwała głową, patrząc na butelkę, którą obracała w dłoniach.
        - Myślisz, że dlaczego nigdy nie miałam chłopaka? - Zapytała znienacka po chwili ciszy.
        -Zawsze myślałem, że jesteś po prostu wybredna. 
       -Nie. - Uśmiechnęła się, rozbawiona. Zeszła ze stołu, wzorem chłopaka oparła się o blat. I z pasją dodała - bo zawsze chciałam się zakochać, szukałam tego jedynego. Drugiej połówki, która jest mi przeznaczona. Do tej pory nikt nie miał jednocześnie tyle cierpliwości, odwagi i determinacji, żeby... żeby no wiesz... 
        Dębski bez słowa objął ramieniem blondynkę i przygarnął ją bliżej siebie. Poczuł, jak jej ciało drży. 
        -Spokojnie, wszystko będzie dobrze. 
        Mateusz wiedział tylko jedno: musi ją chronić, być przy niej. Amelia czuła się w jego ramionach bezpieczna i spokojna. I w jednej sekundzie jakby iskra przeszła miedzy nimi - spojrzeli na siebie równocześnie. Powoli i niepewnie zbliżali swoje twarze do siebie. Dziewczynie serce waliło jak młotem, usta radośnie oczekiwały innych ust, przez ciało przechodziły fale gorąca. Wreszcie, niepewni siebie, po kilkakrotnym cofaniu twarzy, złączyli się w delikatnym pocałunku. Mateusz ledwie dotykał dłonią twarzy Amelii ze strachu, że zaraz potłucze się jak porcelana. Dziewczyna nigdy nie przeżyła takiego czułego, ale jednocześnie elektryzującego pocałunku. 
          -Chyba powinniśmy... - zaczęła Kowalczyk, ciężko oddychając z przejęcia, kiedy ich usta się rozłączyły. - Powinniśmy o tym porozmawiać.... albo zapomnieć. 
          Malutkie kropelki deszczu spadały na nich i wszędzie dookoła, chociaż oni zdawali się tego nie zauważać. Ich twarze dzieliły milimetry. 
          -Albo... - wyszeptał Mateusz, podświadome jeszcze bardziej przylegając do jej ciała. - Możemy pocałować się jeszcze raz. 
           Nie czekali. Ich wargi błyskawicznie zaczęły tańczyć swój taniec. Całowali się najmocniej, najnamiętniej, jak tylko potrafili. Dopiero duże i ciężkie krople, które gwałtownie spadły otrzeźwiły ich na chwilkę. Spojrzeli na panującą wokół ulewę i śmiali się do rozpuku. Przez chwilę. Potem znów nie mogli oderwać swych ust, całując się bez pamięci wśród strug deszczu.




* Po pierwsze przepraszam, że nie odwiedzam wszych blogów, ale jestem ciągle na wyjeździe i nie bardzo mam jak i kiedy. Po drugie jak na razie udawało mi się raczej regularnie dodawać posty, bo: primo - miałam je napisane i pozostawione w schowku; secundo - czasami udawało mi się mieć internet w telefonie. Teraz pierwsza opcja wyczerpała sie całkowicie i  nawet, jeśli uda mi się skorzystać z internetu nie będę miała co dodać. Więc następny "rozdział" ukaże się najszybciej za dwa tygodnie. Chyba warto trochę poczekać, bo według mojego pomysłu - będzie się działo!


** Zapraszam nie tylko do czytania, ale też do komentowania :D Mile widziane opinie o poprzednich postach ;P

Pozdrawiam :)
      

4 komentarze:

  1. Awww *-* Pocałowali się ^^ Szkoda mi trochę Krzysia ;( No ale skoro Amelia nic do niego nie czuje ale chyba poczuła coś do Mateusza to świetnie ;3
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hoho ale porobiłaś, moim zdaniem Krzysiek jest zbyt idealny, miły przystojny uroczy.. A Mateusz to co innego! :D Mam nadzieję że im wyjdzie. Rozdział fajny jak każdy poprzedni ale krótki ;c Z niecierpliwością czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;) Tego się nie spodziewałam, ale jestem za xD Team Mateusz ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również jestem za :) Coś mi w Krzyśku przeszkadza, tak jak bohaterce - i sama nawet nie wiem co. A Mateusz jest przyjacielski, pomocny, zna Amelię od dawna, dlatego kibicuję im.
    Do poprawienia, żeby innym czytało się jeszcze lepiej:
    Mateusz popatrzyła na
    popatrzył
    Zapowiadali burzę, chyba już się zbiera. nawet jakby chłodniej się zrobiło.
    Nawet

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń