niedziela, 24 sierpnia 2014

VII Niepewności

   Najpierw do świadomości Amelii dotarło cykanie zegara. Obróciła się na drugi bok i próbowała dokończyć skradziony sen, ale rzeczywistość zbyt mocno wkradła się do jej umysłu. Za głośnymi wskazówkami, odezwało się ciche ćwierkanie ptaków za oknem. Chwilę trwało, zanim uświadomiła sobie, że leży na dole w salonie, przykryta grubym kocem, zamiast w swoim pokoju o ścianach w różnych odcieniach fioletu. Jasne światło słoneczne od razu podrażniło jej otwierające się oczy.
    Uśmiechnęła się do siebie. Jej włosy i ubrania wciąż były wilgotne. Ciągle czuła na gołych ramionach ostre krople deszczu. I te pocałunki - gorące, namiętne, czułe... inne niż wszystkie poprzednie dotychczas. Zawstydziła się sama siebie i schowała głowę w ozdobną poduszeczkę. Chciała więcej. Dużo więcej.          
    Całowanie zawsze było przyjemne i lubiła to. Do tego stopnia, że często popełniała duże błędy. Żałowała, że jest słaba i naiwna, bo czasami po pijaku dała się komuś pocałować. Kończyło się to tym, że unikała gościa ile się tylko dało, udając, że nic się nie stało; albo jeśli nawiązał jakiś kontakt - dawała do zrozumienia, że to niewiele znaczyło i zaprzyjaźniała się z nim (lub kontynuowała ją). Do Krzyśka. Podobnie było z uczuciami. Nikt dłużej nie zagrzał miejsca w jej sercu, bo chłopcy jej imponowali, ale gdy poznawała ich bliżej stawali się nudni i pozbawieni wyrazu. Z resztą - nigdy specjalnie nikt się jej nie podobał. I tylko raz żałowała, że nie dała szansy jednemu z kolegów. Nie doceniła go, a on po długim czasie dał sobie spokój. Kowalczyk wtedy długo zastanawiała się czy to nie było "to". Myślała o Jarku i bała się, że zaprzepaściła szansę na szczęście i zostanie teraz starą panną, albo będzie z kimś niewłaściwym. Często zastanawiała się, jak to jest, że nie była jeszcze zakochana, podczas gdy wszyscy jej znajomi przeżywali miłosne wzloty i upadki. 
    Ale teraz to wszystko było nieważne. Był Mateusz. I uczucia, których jeszcze nigdy nie doznała. Przymknęła oczy. Z uśmiechem wróciła do wczorajszej nocy, kiedy przemoczeni do suchej nitki weszli przez taras do salonu. Ledwo zamknęli drzwi, ich usta znowu się złączyły, a woda ściekająca z ich ubrań zostawiała małe kałuże na wypastowanych panelach. Chłopak błądził dłońmi po jej skórze, a Amelii nie przeszkadzało to ani trochę - przeciwnie pragnęła, żeby nigdy nie przestawał. Jego dotyk wywoływał u niej gęsią skórkę, czuła wtedy, jakby przechodził przez nią prąd. Nawet nie pamiętała, jak znaleźli się na kanapie. Ich szaleńcze pocałunki stawały się coraz wolniejsze i czulsze. Później leżeli w swoich objęciach, chichocząc i czasami spontanicznie opsypując się pocałunkami. A potem jej oczy zaczęły się kleić i zasnęła. 
     Kowalczyk zrzuciła z siebie koc, którym musiał ją przykryć Dębski. Wstała niechętnie z ciepłego posłania, zastanawiając się, gdzie jest teraz Mateusz. Jej wzrok od razu powędrował na stół, który znajdował się przy ścianie koło wyjścia. Na obrusie w kolorze ecru leżała śnieżnobiała kartka. Dziewczyna szybko dopadła do papieru i przeczytała niedbałe pismo. "Nie chciałem Cię budzić. Pojechałem do domu, żeby się umyć i wziąć bagaże. Obiecuję, że wrócę najszybciej jak się da. Wtedy pogadamy. M." Te słowa takie suche zawiodły Amelię.
     Trochę podłamana postanowiła pójść w jego ślady i wziąć prysznic. W łazience, kiedy spojrzała w lustro, aż się wzdrygnęła. Deszcz rozmazał jej makijaż, więc teraz miała czarne podkowy od tuszu pod oczami. Szybko zrzuciła ubrania i weszła do kabiny. Ciesząc się gorącą wodą, zastanawiała się, jak to teraz będzie. Jej myśli krążyły wciąż wokół Mateusza. Wyobrażała sobie, jak przychodzi i postanawiają być razem; albo jak wszyscy już są, a on przychodzi, przytula ją i wszystko już wiadomo. Odsuwała tylko od siebie myśl o tym, że on jej nie chce, że potraktuje ją tak, ja ona postępowała z innymi chłopakami - ten oschły list nie dawał jej spokoju.
     Kiedy wyszła z łazienki i ubrała się, spojrzała na telefon. Dochodziła ósma, czyli za chwilę wszyscy przyjaciele powinni tu być. Kilka nieodebranych połączeń. Jedno od mamy, jedno od Mateusza (aż jej serce zabiło) i trzy od Krzysztofa. Nagle poczuła wyrzuty sumienia. Co z nim? Niby wczoraj się pokłócili, ale...?
     Krótki dzwonek, dźwięk otwieranych drzwi, rozbawione głosy przyjaciół, którzy wchodzili do jej domu.
     -Mel! - krzyknęła Ola. - Już jesteśmy!
     Kowalczyk szybko zbiegła na dół, myślała, że on też już będzie. Ale wśród siedzących w jej salonie znajomych nie dostrzegła jasnobrązowej czupryny. Znowu się rozczarowała, ale zmusiła się do sztucznego uśmiechu.
     -No, hej wszystkim!  - przywitała się. - Zabieramy wszystko i pakujemy się. - Nie przejmując się nimi, kończyła szczotkowanie długich blond włosów.
     -Ty jeszcze niegotowa? - westchnął głośno Łukasz.
     -I tak na razie musimy poczekać - powiedział Kamil szukając pilota. - Nie ma jeszcze Bartka z Darią, Matiego i Krzyśka. - Rozejrzał się. - I Klaudię gdzieś wcięło.
     -Klaudia czeka na Mateusza. - Ola posłała jej znaczące spojrzenie, które ją przeraziło. -Wychodzi na to, że zorientowała się i chce o tym pogadać. - To nie mogło się dziać, nie teraz. Ale nie miała czasu dłużej o tym myśleć, bo Ola zapytała- A Krzysiek? Kiedy będzie?
     -Krzysiek? - Uśmiechnęła się. Sztucznie, za sztucznie. - Raczej dzisiaj do nas nie dołączy. - Szczotkowała już dawno gładkie włosy. - Raczej na pewno.
      -Uuu... - zaśmiali się chłopcy.
      -Siedzisz mi dychę, stary. - Łukasz walnął Kamila z pięści w ramię. - Przegrałeś. -Zaśmiali się. - Sorry, Mel, ale jeszcze się nie pokłóciliście, a to jak na ciebie bardzo długo.
       -No - przyznała Aleksandra. - Spotykacie się od początku czerwca, jest początek sierpnia, a wy dopiero pierwszy raz zaliczyliście kłótnię. To do ciebie niepodobne.
       Amelia nie odpowiedziała. Nie chciała powiedzieć, że to już definitywny koniec z jej strony. Czekała na Mateusza i jego ratunek, ale on wciąż się nie zjawiał.
       Frontowe drzwi znowu się otworzyły, a przez nie wszedł Bartek ze swoją dziewczyną, Klaudia i Mateusz. Na widok szatyna serce zabiło Kowalczyk mocniej, uśmiechnęła się. Bała się tego momentu, jak on zareaguje. Popatrzyła mu w oczy i wiedziała, że nic się nie zmieniło przez te kilka godzin. Jego twarz rozjaśnił ogromny uśmiech.
       -Cześć wszystkim, - rzucił Bartłomiej. - Teraz możesz go porwać, ale jak chcecie porozmawiać, to chyba najlepiej w ogródku.
    Zanim Amelia zdążyła zaprotestować drobna przyjaciółka zgarnęła za rękę Dębskiego i zaprowadziła do drzwi tarasowych, a potem na zewnątrz. Bartek, z którym też miała kiedyś swój epizod, zanim zdążyła się obejrzeć, uściskał ją i cmoknął w policzek. Zdążyła tylko wydukać "cześć, Bartuś". To samo zrobiła jego dziewczyna.
       Jeszcze wszyscy nie zdążyli się przywitać, kiedy dwukrotnie zadzwonił dzwonek do drzwi. Już na nikogo nie czekali, więc zdziwiona blondynka wydostała się z dużej grupy, żeby przedostać się do wejścia. Ale nie zdążyła, kiedy do holu wszedł Majewski z ogromnym bukietem herbacianych róż.
       -Drzwi były otwarte na oścież, więc wszedłem - Powiedział zawstydzony chłopak i niepewnie się rozejrzał. Zrobił kilka niezdecydowanych kroków w jej stronę i znowu przystanął. - Możemy porozmawiać?
       W salonie znowu rozległo się buczenie chłopców. To ich "uuu" jeszcze bardziej speszyło Majewskiego. Daria zachichotała. Ola szybko rozeznała się w sytuacji i postanowiła wyprowadzić wszystkich. Amelia stała tak jak stała, z tą tylko różnicą, że jej policzki oblał rumieniec.
       -Zostawiamy was samych - rzuciła szybko Ola, niemal wypychając Łukasza z pokoju.
       Zostali sami.


       Mateusz był w euforycznym nastroju, odkąd zobaczył ten cudowny uśmiech na twarzy Amelii. Trochę się wcześniej bał, że to był tylko poryw chwili, ale dziewczyna nie spuściła wzroku; wyglądało na to, że jest tak samo zadowolona jak on.
       Chłopak przeczesał palcami włosy i uśmiechnął się, kiedy zobaczył leżące na trawniku butelki. Od razu wywołały wspomnienia wczorajszej nocy. Chciał podejść i podnieść je, ale uznał, że to byłoby niegrzeczne wobec Klaudii. Opowiadała mu coś o ich wypadzie do klubu. Nie rozumiał zupełnie, po co ona mu to opowiada i dlaczego chciała, żeby zostali sami. Co prawda nie słuchał jej zbyt uważnie, ponieważ rozmowa z Amelią była dla niego o wiele ważniejsza. Zastanawiał się, jak ubrać w słowa to, co chce jej powiedzieć.
        -... i wtedy spytałam, co ma na myśli. I powiedział mi, że ci się podobam. - Usłyszał słowa Klaudii, ale nic do niego nie dotarło. Były puste, jakby nic nie znaczyły.
       -Co? - zapytał skonsternowany, jakby nie usłyszał.
       -Powiedział, że ci się podobam. - Powtórzyła zadowolona z siebie dziewczyna. - Nie gniewaj się na niego, chciał dobrze. I trochę za dużo wypił. - Dopiero teraz uzmysłowił sobie, że Klaudia mu się kiedyś podobała. Wyciągnął to z otchłani pamięci, jakby odzyskał ją po amnezji. - I stąd moje pytanie: to prawda? - zapytała śmiało. Mateusz nawet nie zdążył wydobyć z siebie słowa, kiedy Klaudia dodała - bo jeśli tak, to uznałam, że możemy spróbować. Nigdy tak o tobie nie myślałam, ale przecież Mel zawsze powtarza, że najlepszy chłopak jest też najlepszym przyjacielem. Więc?
        Mel, Mel, Mel! Nie miał pojęcia, co powiedzieć. Zerknął mimochodem na dom, żeby szukać tam pomocy, chociaż jakiejś drobnostki. Zamiast tego zobaczył Krzysztofa. Krzysztofa, któremu Amelia rzuca się w ramiona. Krzysztofa, którego całuje Amelia. Krzysztofa, który nie jest nim.
        -Jasne, możemy spróbować.



       Stali tak na przeciwko siebie nic nie mówiąc. Amelia czuła przenikliwy wzrok na sobie, ale wciąż uparcie patrzyła na swoje paznokcie pomalowane na czerwono.
        -Mel, porozmawiamy? - zapytał nieśmiało.
        Z kuchni dobiegały odgłosy rozmowy, ale w salonie możnaby usłyszeć dźwięk latającej muchy.
        -Tak, chyba powinniśmy - powiedziała cicho.
     -Przepraszam, za wczoraj. Nie wiedziałem, o co chodzi, ale teraz widzę: nie powinienem pozwolić, żeby...
        -Spoko - przerwała mu. - Ten mój wybuch był zupełnie nieuzasadniony. - Dokładnie dobierała słowa. Spojrzała na niego ukradkiem, ale nie potrafiła patrzyć prosto w oczy, więc odwróciła się i podeszła do okna. - Zachowałam się strasznie głupio i na dodatek postawiłam cię w niezręcznej sytuacji.
         -Więc z nami wszystko w porządku? - zapytał zadowolony. Ale jego radość się zmniejszyła, kiedy Amelia  milczała.
         Kowalczyk patrzyła, jak Klaudia radośnie trajkota. Nie potrafiła mu opowiedzieć, bo co? Że go nie kocha? Że problem tkwi nie w nim, ale w niej? Powinna rozmawawiać teraz z Mateuszem, a nie z Krzysztofem.
         -Nie jesteś pewna? - Majewski położył róże na stole. I podszedł bliżej niej. Stanął tuż za jej plecami. - Amelio Kowalczyk, - zaczął poważnie, ale w jego głosie brzmiało szczęście. - Kocham Cię.
         Odwróciła się szybko. W jej oczach szalał szok. Tego się nie spodziewała ani trochę. Powinna być przygotowana na to, że on jej kiedyś to powie, ale nigdy  o tym nie myślała. Przyszło jej do głowy, że to głupie, że stoją. Czy nie powinna poprosić go o to by usiadł? Odrzuciła ten pomysł czując wciąż na sobie jego wzrok. Musi coś powiedzieć. Musi.
         - Krzysiek, ja... ja... - zaczęła. Ale chłopak uciszył ja przykałdając palec wskazujący do jej ust. Pomyślała, że to nienaturalne i skierowała na niego swój pytający wzrok.
         -Wiem, że nie możesz mi odpowiedzieć tym samym. - Uśmiechnął się łagodnie. - Już zdążyłem zauważyć, że potrzebujesz czasu, żeby się do kogoś zbliżyć. I doceniam każdy twój gest podwójnie, właśnie dlatego. I ja poczekam. Nie oczekiwałem, że opowiesz mi tym samym. Ale chciałem ci wyznać moje uczucia, zanim mi uciekniesz. Jak wczoraj. - Westchnął głośno. - Mel, naprawdę cię bardzo kocham.
          Kiedy mówił Kowalczyk szukała ucieczki. Pragnęła, żeby wszedł Mateusz i powiedział... no właśnie co? I za każdym słowem Krzysztofa, Amelia nie miała serca wyznać mu, że to nie to. Mimochodem spojrzała na ogromny bukiet. Róże może i nie w tym kolorze, ale...
          Patrzył na nią, czekając, aż coś powie. I każda sekunda zmieniała się w lata. I to "kocham"... Czując się źle, tak jak jeszcze nigdy w życiu, pocałowała go delikatnie w usta.
          Tchórz, krzyczała na siebie w myślach, kiedy po jej policzku spłynęły dwie, duże, słone łzy.
          Łzy szczęścia, pomyślał Krzysztof i mocno ją przytulił.
     

     

6 komentarzy:

  1. Nie, nie, nie ! To nie miało tak być :( Mel i Mateusz mieli być ze sobą. Kurczę ale się pokomplikowało ;c No ale jak widać życie płata niezłe figle :)
    Czekam na kolejny rozdział i życzę duuuużo weny ;33

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na kolejny rozdział ;) Bo chyba tak to się nie skończy ;33

    OdpowiedzUsuń
  3. NIE!!! Dlaczego ??
    Świetny rozdział ;) Do następnego :p
    M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć, znalazłam twojego bloga przypadkiem i zaczęłam od prologu, skonczyłam póki co na III rozdziale i zamierzam czytać dalej :) masz interesujący styl, będę wpadać regularnie.
    Jak masz ochotę, zajrzyj do mnie, mam bloga od dwóch dni.
    Pozdrawiam.
    kiedy-wroce.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Literówki do poprawy:
    che jej
    chce jej
    mi opowiedzieć tym
    odpowiedzieć

    Nie podoba mi się w którym kierunku poszło to opowiadanie :) Wolałabym, żeby Mateusz porozmawiał z Amelią, a ten zgodził się być z Klaudią. Nie podoba mi się to! Wiedziałam, że pokomplikujesz sprawy :)
    Czytam dalej

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju, jak ona nie chce Krzyśka, to ja sobie go chętnie wezmę!

    OdpowiedzUsuń