piątek, 5 września 2014

VIII Wszyscy wygrali

     Amelia ścisnęła mocniej swoją poduszkę. Z całych sił hamowała łzy, a nie chciała, żeby ktoś je zobaczył. Wydałoby się wtedy się, że nie śpi. A Mateusz ciągle na nią zerkał, co nie ułatwiało sprawy. Całe szczęście inni byli tak pochłonięci rozmową, że nie zwracali na to uwagi.
     Żeby było szybciej ją i Krzysztofa spakowano do samochodu Mateusza razem z Bartkiem i Darią. A reszta pojechała z Łukaszem. Co prawda Klaudia chciała bardzo jechać ze swoim nowym chłopakiem, ale on stwierdził, że wypakowanie jej rzeczy z drugiego samochodu trwałoby zbyt długo. I widząc jej smutną twarz powiedział, że przecież jeszcze później będą mieli dużo czasu dla siebie.
     Czuła, że Mateusz ciągle na nią spogląda we wstecznym lusterku, przez co czuła się jeszcze bardziej winna. Po tym nieszczęsnym pocałunku z Krzysztofem nie miała już jak się wycofać. A kiedy ją przytulił i zaczął mówić, nie mogła już powstrzymywać łez.
     -Leo nie musisz się martwić - powiedział wtedy. - Zdradziła mnie z moim kumplem. Myślisz, że mógłbym wybaczyć coś takiego? Zdradę? - Buzowały w nim emocje, ale mówił łagodnie. - Ty jesteś inna. - Poczuła jak się uśmiecha. - Tobie mogę zaufać. Ty nigdy byś mi tego nie zrobiła.
     Dziewczyna wybuchła wtedy płaczem. Spaliła tym cholernym pocałunkiem wszystkie mosty - nie mogła się już wycofać, na pewno nie po tych słowach. I kiedy zaniepokojony pytał, co się stało. Mogła powiedzieć tylko, że jest tak bardzo wzruszona - za to miała ochotę walnąć się mocno w twarz. Gdy tylko się uspokoiła, weszła uśmiechnięta Klaudia trzymając za dłoń Mateusza. Odwróciła zazdrosny wzrok i wtuliła się w ramię Krzysztofa.
     -Muszę iść na górę się ogarnąć - wyszeptała. - Nie chcę, żeby zobaczyli mnie w tym stanie.
     Wymknęła się po cichu jak złodziej na schody, a potem do pierwszego pokoju z brzegu - starego pokoju jej starszego brata Nikodema. Uspokoiła się trochę, ale niespodziewane usłyszała gwar na dole. Niepohamowana ciekawość sprowadziła ją znowu na drugi schodek. Chciała posłuchać, co się stało.
      Wyrzucała sobie teraz, że tam poszła. Nie bez powodu mówią przecież, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Chyba łzy się jej już skończyły, bo teraz czuła tylko ogromny smutek, jakby ogromny głaz spadł na jej serce. Przez chwilę tylko pomyślała, że dzisiaj płakała pierwszy raz odkąd skończyła trzecią klasę.
       Fakt, o tym, że mogłaby zostać zauważona pomyślała już na najniższym stopniu. Ale zignorowała podszepty intuicji i wychyliła się nieco zza ściany. Byli tam wszyscy. Zadowoleni rozmawiali i przekrzykiwali się. Obecność uśmiechniętego Krzysztofa świadczyła o tym, że u nich wszystko w porządku. Dlatego większość uwagi skierowana była na Mateusza i trzymającą go za rękę Klaudię. Kiedy Amelia ich zobaczyła poczuła ten nieprzyjemny ucisk w sercu. Ten widok nie dawał jej spokoju, nie mogła oderwać wzroku od tych cholernych splecionych dłoni.
        Wtedy ją zauważył. Jego spokojne dotąd oczy były zimne jak stal. Patrzyły prosto na nią. Amelia od razu się zorientowała, że jest obserwowana. Podniosła wzrok i... nie wytrzymała nawet dwóch sekund tej konfrontacji. Uciekła.
        Jak oparzona wskoczyła do swojego pokoju. I nagle nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Zdawała sobie sprawę, że w końcu będzie musiała zejść na dół. Podeszła do okna i popatrzyła na ogródek. Ten cholerny ogródek. W nim było widać te cholerne butelki. Skrzyrzowała raniona.
        -Chyba powinniśmy porozmawiać. - Amelia aż podskoczyła, słysząc Dębskiego. Na dole jego głos wydawał się taki miły, a teraz był jak wyprany.
        -O czym chcesz rozmawiać? - Zapytała, żeby zyskać na czasie. Chciała pokazać, jak bardzo nie jest zazdrosna o Klaudię.
         -Zgrywasz się? - Zapytał zezłoszczony. Podszedł na środek pokoju, tak, że dziewczyna czuła jego zapach.
         -Nie rozumiem, o co ci chodzi. - Starała się brzmieć najobojętniej jak to możliwe. Próbowała skupić się na tym, co dzieje się za oknem, ale poczuła ciepły oddech na karku. Wstrzymała oddech.
         -Mel... - powiedział jej imię z czcią i ogromnym smutkiem. - Co my robimy?
         Nie potrafiła od razu opowiedzieć. Cała jej uwaga była skierowana tylko na jego obecność, jakby wszystkie zmysły tylko czekały, aż szatyn pojawi się w zasięgu jej ciała.
         -Chyba... mamy, co chcieliśmy - opowiedziała cedząc słowa. - Zawsze ją chciałeś. Masz. W czym problem? - Kolejny most. Nie dało się nie słyszeć nutki goryczy, mimo wszystkich jej wysiłków.
         Chłopak objął ją od tyłu w pasie i położył brodę na jej ramieniu, trochę się przy tym garbiąc. Nie mógł się powstrzymać. Słuchał, jak szybko bije jej serce, czuł malinowy żel pod prysznic, wtulił twarz w jej długie, jeszcze wilgotne włosy. Stali tak kilka minut rozkoszując się sobą.
         -Chodźmy teraz do nich i wyplątajmy się z tego szaleństwa... - szepnął prosto do jej ucha.
         Chciała powiedzieć tak, zbiec na dół i wykrzyczeć, że chce być z tym absurdalnym chłopakiem. Chciała znowu posmakować jego trochę spierzchniętych ust. A przede wszystkim chciała mieć go zawsze blisko siebie.
          -Szaleństwa? - zapytała cicho, kiedy podjęła decyzję. -Szaleństwa? - powtórzyła trochę głośniej. Następny.
         Wyrwała się z trudem z jego objęć. Zaskoczony, nie zdążył zareagować, ale zaakceptował to. Czekał, co będzie dalej. Dziewczyna pogłębiła dystans między nimi, robiąc krok do przodu. Nie miała na tyle odwagi, żeby stanąć naprzeciw niego. Nie miała na tyle odwagi, żeby kłamać w żywe oczy.
          -Chcesz zaprzepaścić wszytko ze względu na jedną noc? Kilka buziaków po pijaku ma to zniszczyć? - Nie mógł nawet pozbierać myśli. Nie było już odwrotu. - Czy to nie jest szaleństwo?
          -Mel, przecież... - zaczął, ale brakło mu słów. Jak miał wyrazić to, co czuje? Nigdy nie był wylewny, podobnie jak Kowalczyk.
          -Mam porzucić ideał? Inteligentnego, przystojnego, bogatego faceta, który kupuje mi kwiaty? - Sparafrazowała jego słowa.
           -Dość! - Mateusz chwycił ją za nadgarstek i odwrócił nieco brutalnie. Serce biło jej jak dzwon.- Powiedz mi to prosto w oczy. - Drugą ręką przytrzymał ją w talii, ale Amelia wciąż miała spuszczoną głowę. - Powiedz, że..
           -... że - przerwała mu sucho, podnosząc wzrok. - Nie chcę tego. To nic nie znaczyło. - Przekręciła intuicyjne głowę i dodała - A ty zawsze chciałeś być z Klaudią. Wszyscy wygrali.
           Patrzył na nią nie rozumiejąc przez chwilę. Potem gwałtownie ją puścił i wyszedł szybko z pokoju. Ostatni most.
           Do oczu napłynęły jej łzy. Ze zeszklonymi oczami spojrzała na ogródek. Zaszlochała.
           Nie mogła postąpić inaczej. Nie ze względu na siebie, czy nawet Krzyśka albo Mateusza. Ze względu na Klaudię. Przyjaźń jest zawsze najważniejsza. Uspokajała się jeszcze tym, że gdyby z Dębskim jej nie wyszło, zniszczyłaby ich paczkę. Wieloma rzeczami się uspokajała. Nic nie działao.
           -Uważaj! Zwolnij! - krzyknął Krzysztof. Samochód niespodziewane znacznie zredukował prędkość. Krótki pisk opona na mokrej nawierzchni. Trąbięcie.- Co za idiota, Wyprzedzać tak blisko! Gdybyś nie zwolnił już byłby wypadek.
           -Dobrze, że zauważyłeś - skinął kierowca.
           -Bo Mateusz za dużo gapi się w lusterko - zaśmiał się Bartłomiej. Amelia drgnęła.
           -Tak, - Chłopak był zdenerwowany.  - Patrzę, czy za mną jadą.
           -My już wiemy na kogo ty patrzysz.... - Powiedział Bartłomiej. Obojgu: Mariuszowi i Amelii serce zabiło mocniej, ale nie dali po sobie niczego poznać. - Klaudia już ci nie daje spokoju - uzupełnił chłopak
            -Tak, - przytaknął i westchnął z ulgą. - Rzeczywiście jedna wyjątkowa dziewczyna nie daje mi spokoju.
            -Ta Klaudia to ma szczęście - wtrąciła się Daria. - Bartek tak o mnie nie mówi... - zwróciła się do swojego chłopaka z wyrzutem. Zaczęli się przekomarzać.
            - Jak to się stało, że ze sobą jesteście? - zapytał Mateusza Krzysztof.
           -Można powiedzieć, że zbieg okoliczności. Ale ja myślę, że odnaleźliśmy się dzięki przeznaczeniu. - Kąciki ust Amelii skoczyły delikatnie ku górze na te słowa. Szatyn musiał to zauważyć w swoim lusterku.
            - Najwyraźniej ona też tak uważa. - Dodał wyraźnie zadowolony z efektu. - Ok, teraz już się skupię na drodze.
     

Przepraszam, że tak długo, ale końcówkę pisało mi się strasznie trudno :P
   

6 komentarzy:

  1. O nie, nie, nie ! Oni mieli być szczęśliwi ale wszystko komplikują !
    Rozdział jest świetny ;3
    Czekam i życzę weny ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawie się popłakałam ;) a wylewna to ja na pewno nie jestem xD
    Świetny rozdział i do następnego razu :p
    M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałas nominowana do Liebster Blog Award :) mam nadzieję, że nie bylaś już wcześniej.
    Pozdrawiam,
    kiedy-wroce

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do LBA informacje na moim blogu :)
    http://as-long-as--you-love-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział cudowny !!! ^.^ pisz dalej masz talent ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie również rozdział się bardzo podoba, choć trochę zezłościła mnie Amelia. To Mateusz przychodzi do niej, prosi, żeby zerwali z tamtymi a ona nie chce. Tylko znowu myśli o przyjaciółce, i ja to dobrze rozumiem. Skomplikowane to.
    Końcówka urocza :)

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń