czwartek, 25 grudnia 2014

X Do tej pory

    Amelia zamknęła oczy, ciesząc się wolnością. W końcu była sama, bez ciągłego nadzoru przyjaciół albo Krzysztofa. Poruszała się delikatnie pod ścianą. Ludzie wokół niej tańczyli w rytm dudniącej muzyki, ich sylwetki były muskane przez jasne, migające światło.
    To nie tak, że miała ich dosyć. Byli w końcu wspaniali. Tylko... Potrzebowała chwili samotności, żeby uporządkować swoje myśli i uczucia. Była smutna i zła, a przy towarzystwie dwadzieścia cztery godziny na dobę, nie dało się wylizać swoich ran.
     Ktoś położył rękę na jej biodrze, szybko powędrowała wzrokiem na przybysza. Nieznajomy nie marnował okazji i od razu położył drugą dłoń z drugiej strony, od razu przyciągając ją do siebie. twarz również przysunął niebezpiecznie blisko... aż poczuła woń alkoholu. Amelia uśmiechnęła się przepraszajaco i zaprzeczyła ruchem głowy. Facet albo tego nie zauważył, albo nie chciał zobaczyć, bo w następnym ruchu przycisnął swoje krocze jak najbliżej niej. Dziewczyna spanikowana próbowała odepchnąć go rękami, ale nie miała tyle siły. Rozejrzała się w około... wszyscy byli podobnie spleceni, nikt nie zwracał na nich uwagi. Podwoiła swoje wysiłki, ale on był silniejszy. Był tak pijany, że nie zauważał niechęci blondynki. Zaglądał jej w dekolt, kiedy próbowała się wyrwać. Bezsilna zamknęła oczy, żeby nie płakać.
      Koniec. Ręce nieznajomego powoli opuszczały jej ciało. Bezwiednie poprawiała pogniecioną bluzkę. Mateusz. Stał jak z obrazka. Pięknie opalony w białej koszuli, z której odbijała się co kilka sekund fioletowa poświata, wyglądał jak model. Jak jej ideał, z zmierzwionymi włosami, z cudownymi rysami twarzy i oczami, które były wpatrzone w nią.
     Nie czekał. Podszedł blisko, aż ciarki przeszły jej po plecach. Objął ją w talii i popatrzył w oczy.
     -Dziękuję - powiedziała, ale muzyka zagłuszyła ją.  Odczytał jej słowa z ruchu warg. Chłopak zastanowił się chwilę i pochylił się do jej ucha.
     -Powiedziałem mu, żeby zostawił moją dziewczynę. - Usłyszała doskonale słowa wypowiedziane wprost do jej ucha. Spuściła wzrok i wtuliła się w jego klatkę piersiową. Taka bezradna.
      Kołysali się objęci, nie zważając na zupełnie nieprzystosowaną muzykę.
      -I co teraz? - zapytał. Oboje wiedzieli, co ma na myśli i chyba oboje nie znali odpowiedzi na to pytanie. Speszona Amelia zdjęła jego ręce i odwróciła się z zamiarem odejścia. Nie pozwolił jej na to. Zatrzymał za łokieć i obrócił z powrotem. - Czyli ci wszystko jedno? - Brak reakcji. - A może zawołam tamtego faceta, skoro.... - nie dokończył, bo wyrwała się i uderzyła go w twarz.
       Obróciła się na pięcie i odeszła. Zaczęli grać jej ulubioną latynoską piosenkę do tańca. Mateusz w kilka sekund zaraz złapał ją znowu. Przytulił dziewczynę od tyłu i chwycił jej dłoń. Efektowny obrót.
       -Zatańczymy? -Naburmuszona nie opowiedziała. - Podaruj mi, proszę, ten taniec.
       Bez słowa przysunęła się do niego. Chłopak silnie i pewnie wykonał pierwszy obrót. tak jak lubiła, szalony taniec z mnóstwem niby nic nieznaczących figur. Ale to było coś jeszcze.... patrzyli sobie z Mateuszem w oczy, a ich idealnie dobrane ruchy schodziły na dalszy plan. To był niesamowity taniec wyrażający wszystko, co było między nimi: zakochanie, tajemnicę, tęsknotę...  Nagle ich ruchy zwolniły i teraz tak stali, zupełnie obnażeni przed sobą nawzajem ze swoich pragnień.
       -Czy... czy jesteś z nim szczęśliwa? - Spuściła na kilka sekund wzrok, żeby nabrać odwagi.
       -Do tej pory... do tamtego wieczoru... chyba tak... - Patrzyła jak przymyka powieki i kiwa głową ze zrozumieniem, chociaż wciąż nic nie jet pewne i klarowne.
       Nie może jej do niczego zmuszać. Nie może stawać między nią a Krzysztofem. Nie może zabierać jej szczęścia. I to jej powie. Teraz. Bez względu na wszystko. I to, że ją kocha.
      -Mel...
      -Odbijany! - Znienacka pojawił się Majewski, wyrywając Kowalczyk z objęć Mateusza, zanim zupełnie zaskoczeni zdążyli od siebie odskoczyć. Przepraszający i smutny uśmiech blondynki niczego nie naprawił, kiedy Krzysztof kładł ręce na jej talię i ją do siebie przytulał. - W końcu cię znalazłem, skarbie! Nieźle się schowałaś! - krzyknął wesoły i pobudzony. Pocałował ją.
      Mateusz stał i patrzył przez kilka sekund. Nie nie mógł opanować żalu i zazdrości. Nie dla pasa kiełbasa. Jak mógłby rywalizować z Majewskim? Przystojnym, bogatym, inteligentnym, cudownym, fantastycznym, idealnym.... najlepszym chłopakiem. Chłopakiem Amelii. To jego wybrała. Pasują przecież do siebie. A on...? On nie może tylko opanować tego cholernego bicia serca. I tylko to. Krzysztof zasługuje na taką niezwykłą dziewczynę, on nie. Z resztą... jego odrzuciła.
     Odwrócił się szybko i zdecydowanym krokiem poszedł do baru, kiedy oni tańczyli. W głowie przemknęło mu, że nie wytrzyma tego wolnego tańca do szybkiej, rytmicznej muzyki. Trzy shoty. Potem jeszcze trzy.
     Klaudia. Ona jest piękna. Tak, prawie tak samo piękna jak Amelia. Jeszcze jej udowodni, wszystkim udowodni, że można go kochać. Że można wybrać jego. Że ktoś nie chce o nim zapomnieć. Klaudia. Oni jeszcze Amelii pokażą. Tak. Tak zrobią.
     Rzucił okiem na parkiet. Od razu w oczy rzuciło mu się kółeczko składające się z jego przyjaciół. Kiedy Klaudia tylko zobaczyła, że chłopak patrzy w ich stronę, pomachała mu. Niezła zachęta. Nie zastanawiajac się długo, a nawet wcale, Dębski podszedł do nich, do niej. Nie powiedział ani słowa, tylko od razu pocałował Klaudię, tak jakby całował Kowalczyk, gdyby tylko mógł. Zatracili się w tym, aż Klaudia zaczęła drżeć. Oddała się cała jemu, po tym pocałunku mógł z nią robić, co zechciał.
      Wzrok Mateusza powędrował od razu w miejsce, gdzie zostawił Amelię i Krzysztofa. Nie było ich. Pustka. Szukał ich wzrokiem po całej sali, nigdzie ich nie było.
      Klaudia przytuliła się do niego całym ciałem. A Mateusz... Mateusz głaszcząc delikatnie jej plecy czuł tylko i wyłącznie rosnącą gulę w gardle. Przełknął ślinę, ale to niczego nie zmieniło. Pustka. Stać go było tylko na beznamiętne poklepanie szatynki po plecach.
      I wyszedł.
 
     Szli szybko za ręce do domku, który zajmował Krzysztof z chłopakami. Majewski jakby się spieszył, ale oszołomiona Amelia nie zwróciła na to za bardzo uwagi. Nie rozmawiali za wiele. Zaraz za drzwiami oparł ją o ścianę i zaczął szaleńczo całować. Podobało się jej, kiedy włożył swoje duże i miękkie dłonie pod jej jedwabną bluzkę. Nagle zrobiło się jej gorąco. Krzysztof nie zwlekał długo, bardzo szybko ściągnął biały materiał. Jego dotyk na gołej skórze wywoływał dreszcze. Amelia, nauczona wieloma romansami, przekonana, że powinna tak zrobić, a nie z czystej chęci, zaczęła rozpinać guziki w koszuli chłopaka. A on nie myślał - chwycił ją w pasie i rzucił na łóżko.
      To nic złego, pomyślała. Przecież chociażby na plaży widział już ja w samym staniku i przy niektórych zabawach dotarli do już do tego punktu...  Pocałunki zeszły niżej na szyję, a potem dekolt... Nie zauważyła, kiedy odpiął jej tę przeklętą sprzączkę. Chciała zaprotestować, ale to było takie przyjemne... zwłaszcza ten umięśniony kaloryfer, po którym błądziła dłońmi i to stwardnienie, które czuła na swoim udzie, to jego przyśpieszone bicie serca... Mruczała z zadowolenia i wbijała z rozkoszy paznokcie w jego skórę.
     Aż doszedł do niewidzialnej granicy. Rozpiął guzik przy jej spodniach. Kowalczyk cicho jęknęła, ale zaraz potem szybko się opamiętała.
     -Nie - szepnęła.
     -Nie? - Krzysztof dźwignął się na wysokość twarzy Amelii. - Dlaczego? - Uśmiechnął się i znowu zaczął pieścić dłonią brzuch dziewczyny. - Spoko, mam gumki.
      Amelia patrzyła na niego tępo nie wiedząc, co powiedzieć. Nie może przyznać się, że chciałaby przeżyć pierwszy raz z osobą, którą kocha. Wtedy te wszystkie starania o związek Klaudii ległby by w gruzach. Nie może też powiedzieć, że jest za bardzo pijana, bo to nie prawda, widać to.
      -Krzysiek... ja... - wyszeptała - ja jeszcze nigdy...
     -Cii.. -  Uciszył ją przykładając palec do jej ust.  - Kiedyś musi być ten pierwszy raz...
     Poczuła się źle. Jakby przymuszona. Jakby nalegał, jakby tylko po to z nią był, żeby zaprowadzić ją do łóżka. I nieoczekiwanie w głowie znowu usłyszała słowa jego kumpli. Ale zaraz potem się otrząsnęła. Tylko asertywność może pomóc w takich sytuacjach. Asertywność.
     -Nie, ja nie chcę. Nie jestem gotowa.
     Widziała, że jest zawiedziony, ale nie chciał dać po sobie tego poznać. Mocno ją pocałował i przykrył czymś jej nagą klatkę piersiową.
     -Spoko. Nic się przecież nie stało. - Położył się obok i przygarnął jej rozpalone ciało do siebie. - Poczekam. Najważniejsze, że cię tu przy sobie mam.
      Amelia przytuliła się mocno do niego.
      -Dziękuję - wyszeptała. - Kocham cię. - Dodała.



*** No jest. Nie będę się tłumaczyć, bo doskonale wiem, że trochę nie było postu, a ten jest trochę krotki. Ale jak to bywa - cieżko coś napiać w środku opowiadania :)
Więc życzę tylko przyjemnej lektury i Wesołych Świat oraz przyjemnego Sylwestra :)
   

6 komentarzy:

  1. Zajebiste, czekam na następne! ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam zaszczyt zaprosić cię na mojego bloga. Powróciłam do pisania po paru latach i chciałabym, żeby ktoś się o nim wypowiedział. Jeśli znalazłabyś chwilkę, żeby powiedzieć, co sądzisz byłabym bardzo wdzięczna. Wszystkie porady, słowa krytki mile widziane ;)

    http://demonyprzeszlosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam i czekam a tu nic :( Kocham to opowiadanie. Kiedy pojawi sie next?

    OdpowiedzUsuń
  4. Drobne uwagi:
    obije
    oboje
    że można go kocha.
    kochać
    Echh, czemu tak jest, że podobają nam się związki, które nie mają prawa bytu? Niech Amelia się opamięta, bo krzywdzi wszystkich z sobą włącznie. Świetny rozdział, czytam kolejny :)

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń