poniedziałek, 2 marca 2015

XII W życiu nie ma przypadków

           Pierwszy dzień w pracy po urlopie zawsze jest okrutny. Amelia tego dnia stłukła w restauracji dwie filiżanki i nakrzyczał na nią klient. Na dodatek okropnie bolały ją nogi, bo zamiast ośmiu godzin, pracowała dwanaście. Zaraz po urlopie! To jakaś tortura.
      Ale czekając na przystanku na swój autobus, zastanowiła się, jaka jest tego przyczyna. Ostatecznie może ten dzień dłużył jej się tak przez ciągłe wspominanie wydarzeń z minionego tygodnia. Począwszy od zbliżenia z Mateuszem. Zastanawiała się nad każdym najdrobniejszym szczegółem wyjazdu. Nad każdym słowem, gestem i spojrzeniem Dębskiego. I nad tym, że jednak postanowił odpuścić. To chyba bolało najbardziej.
        Przez pierwsze cztery dni nie zaniedbał żadnej, nawet najmniejszej okazji, ku temu, żeby przypomnieć Amelii o sobie i łączącej ich tajemnej więzi. Wykorzystał każdy moment, w którym mógłby dopiec jej i pokazać jak wiele traci. Tak, czuła się wtedy fatalnie, zazdrościła Klaudii, że z nim jest, chociaż to Amelia życzyła sobie, żeby tak było. I było. Na dodatek towarzyszył jej ciągle Krzysztof, przez którego czasami chciało jej się aż płakać. Ideał chłopaka nie był jej ideałem i tylko irytował ją swoją obecnością; sprawiał, że ciągle musiała udawać. Podczas pierwszej nocy spędzonej z Mateuszem, odkryła, że Krzysztof się jej znudził, jak tak wielu innych chłopaków. Trwało to tylko nieco dłużej i zaszła z nim trochę dalej. Ale... najgorsze w tym wszystkim było coś innego - kiedy już była pewna, że nic nie czuje do Majewskiego, zaczęło się to powoli zmieniać.
          Pierwszy krok to chyba było to przypadkowe "kocham cię", które, nie wiedząc czemu, mu powiedziała. Zastanawiała się bez przerwy, dlaczego to zrobiła, do rozmowy z Mateuszem - choć to ciągle jest dla niej zagadką. Ale później, znowu, zaczęła się nim powoli interesować... 
           Potrząsnęła głową, żeby oddalić od siebie wstyd z powodu tamtego wspomnienia, a pasażer wsiadający za nią do busa dziwnie się na nią popatrzył. Zignorowała to. Z powodu tłoku stanęła przy żółtej poręczy i się jej mocno złapała. 
          Na myśl o tamtej rozmowie z Krzysztofem jeszcze ciągle miała wypieki na twarzy - albo ze wstydu albo ze złości, albo z połączenia obu tych uczuć. Pamięta dobrze, że przez cały dzień myślała nad słowami Mateusza. Nie mogła ich sobie dokładnie przypomnieć, rozważała tylko ich sens. A im dłużej myślała, tym bardziej zacierał się jej prawdziwy obraz tamtej sytuacji na plaży... i ostatecznie nie mogła nic zrobić, tylko wykręcać sobie palce i nerwowo zdzierać skórki. I oczywiście myśleć o tym jeszcze więcej. A Majewski zabrał ją wieczorem na jej ulubione lody, a potem na romantyczny spacer. Próbował ją rozbawić, opowiadał jej różne rzeczy, chciał nawiązać rozmowę. A ona go nawet nie słuchała uważnie. Zachowywała się jak dziecko! Jak jakaś pieprzona egoistka, idiotka! 
       -Amelia... - zwróciła się do niej Krzysztof. Pełnym imieniem, musiała zwrócić uwagę. Wydawało jej się, że nagle też spoważniał. - Możesz mi powiedzieć jedną rzecz? 
          -Jasne. - Dziewczyna poprawiła spadający kosmyk włosów. - Słucham. 
          -Z którymi chłopakami się całowałaś? Opowiedz mi, z którymi byłaś bardziej związana. - Zapytał poważnie i trochę smutno. Spuścił głowę, ale nadal nie puścił dłoni swojej dziewczyny. 
              - Mogłabym to zrobić. Ale czy naprawdę chcesz wiedzieć, którzy to? - zapytała retorycznie. - Wiesz przecież, że z większością się przyjaźnię albo przynajmniej jak ze znajomymi... I czy chciałbyś spotykając tych chłopaków wiedzieć o tym, że się z nimi kilka razy przelizałam? 
              Użyła słowa "przelizać"! Przymknęła oczy i kilka razy walnęła swoją głową o zimny metal w autobusie. Później było tylko gorzej. 
               Krzysztof popatrzył na nią dziwnie. Nie miała pojęcia o czym myśli. Przystanął. 
              -A Mateusz? - Pytanie ją całkowicie rozbiło. Zaczęła sobie zadawać tysiąc pytań: czy on coś wie? Czy Ola mu powiedziała? Czy Mateusz się jakoś zdradził? Czy to nie jest przypadkiem aż takie oczywiste? A może to nawet ona coś powiedziała? 
              -Mateusz... - powiedziała ostrożne, czując, że chłopak się jej bacznie przygląda. - Jest moim najlepszym przyjacielem-chłopakiem. 
               -I? - Krzysztof zmarszczył czoło. 
            - I tyle. Jest moim najlepszym przyjacielem. - Powtórzyła się, - Wie o mnie wszystko i ja o nim też.  
              -To wcale nie znaczy, że nigdy ze sobą nie... 
              -Słucham? - Przerwała mu. - Nie ufasz mi? - Oburzyła się.
              -To nadal o niczym nie świadczy. - Zauważył, że zbiera się na jakąś ciętą odpowiedź i dodał. - Wydaje mi się, że jednak łączy cię z nim coś więcej. Widziałem, jak dzisiaj rozmawialiście. 
           - Podsłuchiwałeś mnie? - Amelia była wściekła i nawet nie wiedziała z jakiego powodu. Na Mateusza rano nawet odrobinę się nie zezłościła, ale teraz... Gdyby podsłuchiwał dowiedziałby się wszystkiego z pierwszej ręki i nie miałaby jak zaprzeczyć. A to oznaczało koniec. - Nie ufasz mi!? 
            -Mel... - zaczął siląc się na spokój. - Od kilku dni zachowujesz się jakoś inaczej. Od tej naszej kłótni na imprezie. - Westchnął.  - Umiem połączyć fakty. - Ze zdenerwowania przetarł sobie kark. Dłonie mu drżały. - Odebrał cię. A teraz, zawsze po rozmowie z nim zachowujesz się jakoś dziwnie, to znaczy... inaczej. - Poprawił się. - Myślałem, że wczoraj... - Znowu spuścił głowę. - Wydaje mi się, że żałujesz. A po rozmowie z nim jesteś jeszcze bardziej odległa niż rano. I.. co ja mam myśleć?
          I wydało jej się to teraz takie strasznie irracjonalne - przecież chciała podobnego obrotu sprawy. A teraz..  teraz nie chciała z niego rezygnować. I nie dlatego, że Mateusz dał już jej kosza - była w końcu dużą dziewczynką i życie singielki nigdy jej nie przeszkadzało. Po prostu... miło było mieć przy sobie Krzysztofa. Nie kogoś innego tylko właśnie jego. I nie jako przyjaciela.
            Puściła jego ciepłą dłoń. To też było strasznie głupie, że tak ciągle stali - pomyślała. W takiej dziwnej pozycji, na wpół zwróceni do siebie. Na deptaku. Ludzie przechodzili, a ona nawet na nich nie zwracała uwagi... - oblał ją rumieniec - jak mogli się kłócić w miejscu publicznym!? Z resztą nie obchodziło jej to. Liczyło się tylko to, żeby nie zaprzepaścić tego, co łączyło ją z Majewskim.
             -Nigdy nie myślałam o nim w ten sposób, jeśli chcesz wiedzieć. - Powiedziała trochę za ostro. To była z resztą do pewnego stopnia prawda, bo do tamtej nocy nigdy nie przyszło jej to nawet do głowy. - I on o mnie też nie. Wiedziałabym. - Zrobiła pauzę, myśląc co dalej powiedzieć. - Przyjechał po mnie, bo jest moim przyjacielem, a wszyscy inni byli zajęci. Chociaż ten pierwszy powód powinien wystarczyć. Jeśli chcesz wiedzieć, to on pierwszy uświadomił mi, jak głupio postąpiłam. Powiedział, że jak mi na tobie zależy, to nie powinnam się przejmować takimi głupotami. Słyszysz, bronił cię! - Krzyknęła. A zaraz potem złapała się za język. Czy powinna go tak zaciekle bronić? Nie umiała się z resztą powstrzymać. Nie wiedziała, ile nic nie mówiła po tych słowach, ale cisza między nimi zaczynała już ją kłuć w uszy. - Mateusz jest moim najlepszym przyjacielem. - Powtórzyła kolejny raz. Odwróciła się do niego plecami i przeszła kilka kroków w stronę plaży. Wybrał idealny czas na spacer. Nad wodą niebo robiło się pomarańczowo- różowe, słońce zbliżało się ku horyzontowi. Poczuła jego oddech na karku. - Nie dostałam się na achitekturę - wyszeptała, ale wiedziała, że usłyszał. - Dowiedziałam się przed wyjazdem. Nie chciałam nikomu psuć humoru i dobrej zabawy.
           I znowu nie była to do końca prawda. Dowiedziała się chyba dwa tygodnie przed wyjazdem. Było jej z tym źle, ale nikomu nie mówiła. Zawsze sama radziła sobie z problemami i tak też miało być teraz. Zrobić sobie przerwę i iść do pracy? Zdecydować się na coś innego, na co się dostała?Najpierw sama chciała się zastanowić, czego chce, a dopiero później posłuchać podpowiedzi innych i ewentualnie wziąć je pod uwagę.
            -Przykro mi. Wiem, że bardzo ci na tym zależało. - I nieoczekiwanie przytulił ją. Nie zadawał żadnych pytań, co teraz zamierza. Nie powiedział nic więcej. Tylko był. I tego zawsze chciała.
             To całe napięcie jakby nagle zupełnie wyparowało. Krzysztof nie wrócił już więcej do tematu Mateusza, a ona starała się nie robić nic, co mogłoby urazić Majewskiego. Znowu zaczęły ją bawić żarty chłopaka, znowu zaczęła z nim szczerze i normalnie rozmawiać. Do pewnych kwestii.
          Amelia zaczęła się przyłapywać jednak na tym, że nie czuje już wyrzutów sumienia w związku z jej  zdradą. A powinna. Jakby tamte wydarzenia były tylko snem, który pamięta się tuż po przebudzeniu. Kiedy zamkniesz oczy, to sobie go mimowolnie przypominasz... ale i tak musisz je otworzyć, żeby wstać. I chociaż doskonale widziała znaczący wzrok Mateusza i zżerała ją zazdrość, kiedy Klaudia go całowała, to tłumaczyła sobie, że to tylko efekt zbyt długo zamkniętych oczu. Nawet jej relacje z Dębskim powoli wracały do normy. Z jej strony było to bardzo naciągane. Jej każdy gest, ruch i słowo miało świadczyć o ich wyłącznie przyjacielskich stosunkach. Aż do przesady. Nie mogła przecież przebyć z Krzysztofem drugiej takiej rozmowy. Kolejny raz by nie wybrnęła. A nie chciała go już więcej ranić.
             Wysiadła wraz z kilkoma osobami z autobusu. Poprawiła torebkę a ramieniu i ruszyła w stronę domu. Była już tym wszystkim wykończona. Upałem, zmęczeniem, pracą, refleksjami. A czekał ją jeszcze ponad dziesięciominutowy spacer do domu. W czarnej sukience.
           I już od kilku dni zastanawiała się, czy z Krzysztofem nie złączyło jej przeznaczenie. Pamiętała doskonale słowa ze swojej ulubionej książki: "przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką albo sprzedawcą losów na loterię: to jego najczęstsze wcielenia. Do drzwi naszego domu nigdy nie zapuka. Trzeba za nim ruszyć." Może to przeznaczenie sprawiło, że Majewski zauważył ją na ławce w parku? Przecież rzadko tam bywali.... Może to wszystko było ustawione? A teraz musi się dać ponieść.
                Głupie. Zapomniała kluczy od drzwi frontowych. Zatrzasnęła zasuwę i najwyraźniej nie zabrała kluczy z komody. Przeszukała jeszcze raz wszystkie kieszenie i ogromną torebkę. Super. Musi wejść tarasowymi.
            Przeszła przez furtkę i kucnęła przy wysokiej doniczce, wyciągając spod niej klucze od drzwi tarasowych. Poprawiła jeszcze ten awaryjny schowek na klucze i wytarła zabrudzone palce w sukienkę. I tak nadawała się już tylko do prania.  Cudowny dzień, nie ma co.
              Wyszła zza rogu domu i w jednej chwili ich oczy się spotkały. Też podniósł wzrok w tej samej sekundzie. Chciała uciec, ale ja sparaliżowało. Torebka wypadła jej z ręki. Klucze też.
               -Co tu robisz? - zapytała, nie mogąc opanować drżenia głosu.
                Chłopak siedział na schodkach prowadzących na taras. Opierał łokcie na kolanach i obracał coś w dłoniach. Oszołomiony wciąż patrzył na Amelię. Przecież powinien się jej spodziewać. Wstał. Podszedł bliżej niej.
          -Przepraszam, że ci przeszkadzam. - Jego słowa były suche i wywarzone. Myślał od kilu godzin nad tym, co powie. Wszystko to uleciało mu z głowy. - Twoje klucze. Znalazłem w aucie. Musiały ci wypaść, jak wróciłaś się po torebkę.
                Amelia patrzyła przenikliwie na Mateusza. Kompletnie nie wiedziała, co myśleć.
               -Tak jak mój telefon? - zapytała z nutą drwiny w głosie. Nie wiedziała, czy może mu zaufać tak jak kiedyś.
                 -Nie. - Odpowiedział spokojnie.
              Co on sobie wyobrażał przychodząc tutaj? Kiedy sprzątał w aucie i znalazł jej klucze zdziwił się. Ale to była na pewno własność Kowalczyk - rozpoznał po miniaturowej maskotce Smerfetki, przyczepionej jako brylok. Chciał najpierw po prostu podrzucić klucze do jej domu, tak, żeby niczego nie zauważyła. I myślał o tym na poważnie - wybrał się do jej domu, w godzinach kiedy powinna być w pracy. Tylko... najpierw ten głupi napis na murze. "Jesteśmy sobie przeznaczeni". Kiedy to zauważył pomyślał tylko o tym pożal się Boże ulicznym artyście-romantyku. I dopiero kiedy znalazł się pod domem Amelii jakoś nie potrafił zrealizować planu. Przez pierwszą godzinę siedział pod drzwiami frontowymi, ale właśnie tam świeciło najbardziej słońce, więc przekonany o tym, że  dziewczyna i tak nie dostanie się tędy do domu, z powodu pęku, który trzymał w dłoni, przeniósł się na tyły. Siedział już tu dobre kilka godzin. Musiał zostać, bo bardzo się stęsknił za Amelią. Jako najlepszą przyjaciółką z którą może zawsze o wszystkim porozmawiać. I jako... jako kimś więcej.
      -To nie mógł być przypadek. Nie ma takich przypadków. -  Kowalczyk przyjęła pozycję obronną. Nie mogła pozwolić, by zaatakował. By się zbliżył. Bo wtedy poddałaby się niemal bez walki.
           -Zgadzam się. W życiu nie ma przypadków. - Włożył ciepłe klucze wprost do jej dłoni. Potrzymał jeszcze ją kilka sekund dłużej niż powinien. I minął ją zszokowaną, by wrócić do siebie.
                 Zastanawiał się, czego właściwie oczekiwał...
                 Głupie "jesteśmy sobie przeznaczeni"!
                   

****
Niespodzianka!
Ciszycie się? :D
Proszę bardzo - i nie musieliscie się o niego prosić ;)

Bardzo proszę o jakieś opinie :) Muszę wiedzieć, co myślicie :D + proszę o nie dodawanie niekonstuktywnego i niekreatywnego spamu :) 
     

7 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba, kiedy spodziewać się kolejnego? Aż dziwne, że Mateusz czekał tyle godzin a później po prostu odszedł. Chyba lubisz komplikować relacje, co?
    Standardowo literówki lub raz szyk zdania bym zmieniła:
    jak tak wielu innych chłopaków
    tak jak
    zwróciła się do niej Krzysztof
    zwrócił
    kilu godzin
    kilku
    Generalnie opowiadanie jest bardzo wciągające, mam nadzieję, że szybko pojawi się kolejny rozdział, gdyż nie mogę doczekać się tego jak je rozwiniesz :)
    Pozdrawiam

    Jeśli masz chęci i czas to zapraszam do siebie:
    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. :) Twój blog jest śliczny, ale na razie przeczytałam tylko jedną notkę i żałuję, że tak późno tu trafiłam. Twoje opowiadanie jest wciągające i bardzo mi się podoba. Nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Jestem mega ciekawa co dalej będzie z Amelią i Mateuszem... :D Proszę, informuj mnie o nowych rozdziałach na moim blogu:
    http://wiwerna.blog.pl/ .
    Jeśli chcesz, to zapraszam cię do czytania mojego opowiadania, które piszę (link podany wyżej ;p) .
    Śmietana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny blog. Masz pomysły i to się liczy!

    http://patipatirysuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. supeer pomysły naprawdę :) ta część jest super ,czekam na kolejną i zapraszam również do siebie na kolejną część :)
    http://miloscjestzawszesilna.blogspot.com/
    Pozdrawiam i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam do spisu blogów, a mianowicie Katalogu Euforia! http://katalog-euforia.blogspot.com/
    Dołącz i ty!
    Pozdrawiam, taasteful :)

    OdpowiedzUsuń
  6. anytsujdream.blogspot.com – zapraszam na nowego bloga z opowiadaniami i nie tylko.

    Ona – miła i mądra, ale nieśmiała i poniżana przez rówieśników półsierota, która wraca do domu po podróży po Europie;
    On – pewny siebie, arogancki, buntowniczy przystojniak, który ma wszystko: pieniądze, świtę i codziennie inną dziewczynę;
    Spotykają się na uczelni i… nic się nie zmienia. Ona zostaje przez niego „powalona na ziemię”, On niemalże po niej przechodzi, ale Nickolas – "książe" z tajemniczej wyspy zakochuje się w bohaterce.
    Na blogu oprócz różnych opowiadań (m.in. o Jose, Jamesie i Nickolasie) będą pojawiać się notki o moim zainteresowaniu = mojej „miłości”.
    Serdecznie zapraszam do czytania i motywujących komentarzy.

    anytsujdream.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże boski blog *.*
    Tak wczoraj się zaczytałam, że dziś prawie do szkoły zaspałam :)
    Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej
    I oczywiście czekam na następny rozdział :*
    A tym czasem zapraszam do mnie
    http://never-be-another-one.blogspot.com
    http://psychopaticgirlslikeblood.blogspot.com
    Nie wiem czy podpadną ci do gustu, ale zachęcam do komentowania ;)
    Pozdrawiam :*
    Ps. Życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń